środa, 30 marca 2016

Trochę o mnie i Czerwonych oczach...

Tak uznałam, że można by coś zrobić z okropnym opisem siebie sprzed ponad roku (tak, bawiłam się już w blogowanie, dzieląc się swą mało wartościową twórczością literacką, ale po pierwsze nie kończę tego co piszę, po drugie brak mi cierpliwości do blogów) i pytanie o ulubione książki mnie zagięło. Więc postanowiłam opisać książkę, którą właśnie czytam "Czerwone oczy" Jerzego Nowosada. Lekka, zabawna (albo po prostu trafia w moje niecodzienne poczucie humoru (Opowiedzieć wam kawał? Wypadki chodzą po ludziach, ale ludzie po wypadkach już nie)) i przyjemna. Fantastyka, dziejąca się w czasach współczesnych, ale nie tylko, baaaardzo spodobał mi się pomysł "a gdyby tak odwrócić sytuację czarnych niewolników i to oni podbiliby świat?". Może doszukuję się zbyt głębokiego sensu, ale pokazuje to jak głupie są stereotypy i że wszyscy jesteśmy ludźmi, może ci "gorsi" są właśnie lepsi? Może ucywilizowanie zaprzecza samemu sobie? Może najprostsze rozwiązania są najlepsze? Może to trochę był spojler? Ale serio, książkę gorąco polecam.


"I lived in books more than I lived anywhere else" piękne słowa Neila Gaimana z "Oceanu na końcu drogi". W dużej mierze odnoszące się do mnie i nie wiem czy powinnam się z tego cieszyć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz